Świdnica

Legenda o chciwym Rajcy

W kamienicy „Pod Złotym Chłopkiem” (Rynek 8) żył bogaty rajca Zechlin. Był on alchemikiem, który próbował wyprodukować złoto, jednak bez powodzenia. Aby się więc wzbogacić zakupił kawkę i tak ją wytresował , że codziennie wlatywała przez okno do skarbca ratuszowego i przynosiła mu upragnione monety. Kradzież jednak została zauważona, a rajca ukarany. Został zamknięty na tarasie wieży ratuszowej a po 10 dniach umarł z głodu.

Opracowanie na podstawie www.muzeum-kupiectwa.pl artykuł W. Rośkowicz oraz Kołowrocek Marta Miniewicz „Legendy świdnickie”

 

Legenda o książęcym błaźnie

Książęcy błazen Jakub był uwielbiany przez Księcia Bolka II i jego synka Bolka III. Jakub potrafił zawsze rozweselić książęcą rodzinę, a wraz z małym księciem uwielbiali zabawę i psoty. Pewnego razu zrobili z patyków procę i podczas strzelania do ptaków, Jakub tak niefortunnie wystrzelił kamień, że trafił małego Bolka w głowę. Zabawa skończyła się śmiercią małego księcia, jedynego dziedzica. Na wieść o tym książę wpadł w gniew i rozpacz, i nakazał ściąć Jakuba. W miejscu, gdzie stracił on życie (Plac Św. Małgorzaty) postawiono kamienny krzyż, na którym widnieje napis Jakub Thau 1347r.

Opracowanie na podstawie Kołowrocek Marta Miniewicz „Legendy świdnickie”

 

Legenda o bazyliszku

W jednej z kamienic na ulicy Kotlarskiej znajdowała się studnia, z której czerpano wodę. Jednak po jakimś czasie zaczęto plotkować, że w piwnicy w pobliżu studni mieszka potwór. Miał on ponoć nietoperze skrzydła, krogulcze pazury i jaszczurzy ogon a jego wzrok był zabójczy. Gadzinę nazwano bazyliszkiem. Każdy się go bał i nie miał odwagi się z nim zmierzyć. Jednak książę Bolko II znalazł idealne rozwiązanie. Zaproponował młodzieńcowi, który trudnił się rozbojem, śmierć albo zgładzenie potwora. Młodzieniec długo się nie zastanawiał. Obmyślił plan, ubrał lśniącą zbroję, w jedną rękę chwycił miecz, a w drugą świecę i ruszył na spotkanie z bazyliszkiem. Gdy potwór wynurzył się z mroku w zbroi młodzieńca zobaczył swoje odbicie i na chwilę osłupiał, wykorzystując nieuwagę gadziny, chłopak ugodził go mieczem. Gdy wyszedł z mroku, ciągnąc za sobą ogromnego potwora, w zbroi młodzieńca odbijały się już tylko i wyłącznie spojrzenia dam. Nam pamiątkę tego zdarzenia umieszczono na rogu budynku przy ul. Łukowej 1 postać młodzieńca walczącego z bazyliszkiem.

Opracowanie na podstawie www.muzeum-kupiectwa.pl artykuł W. Rośkowicz oraz www.mojemiasto.swidnica.pl artykuł W. Rośkowicz

 

Legenda o zawistnym Mistrzu

Gdy postanowiono wybudować wieże przy świdnickim kościele, obecnej Katedrze, wezwano przed oblicze proboszcza i rady kościoła wybitnego mistrza, który miał się podjąć tego wyzwania. Jednak stwierdził, że sam nie da rady wybudować obu wież, tak więc budowę wieży północnej powierzył swojemu uczniowi. Był on pewny, że wieża jego ucznia nie będzie się równała z jego. Jednak było inaczej. Wieża północna rosła szybciej. Wśród mieszczan plotkowało się, że uczeń przerósł mistrza. Młody budowniczy był pełen dumy, zaś starszy mistrz zawiści i goryczy. Pewnego dnia wszedł on na rusztowania wieży ucznia i gdy zobaczył w oczach swojego ucznia dumę, ze złości uderzył go w głowę łopatą, strącając go na ziemie. Mistrz za swój haniebny czyn został stracony, a na pamiątkę tragicznego wydarzenia wmurowano w mury nigdy niedokończonej północnej wieży kamienną łopatę.

Opracowano na podstawie S. Nowotny „Przewodnik po świdnickiej katedrze” oraz Kołowrocek Marta Miniewicz „Legendy świdnickie”

 

Legenda o moście w Parku Centralnym

Dawno temu Świdnicy byłą podzielona na dwie części, które dzieliła Witoszówka. Aby przedostać się z jednej do drugiej części miasta należało skorzystać z usług przewoźnika. Jednak to dużo nie ułatwiało. Przewoźnik pracował w godzinach od 8 do 14, w łódce mogły się zmieścić tylko 2 osoby, a sam przewóz był płatny.

Na pewnej zabawie karnawałowej spotkali się ze sobą chłopak Julian i dziewczyna o imieniu Marianna. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Jednak mieszkali oni w innych częściach Świdnicy i mogli się ze sobą widywać jedynie do południa, gdyż musieli skorzystać z usług przewoźnika. Poza tym oboje pracowali, więc spotkania mieli utrudnione. Pewnej nocy Marianna ciężko zachorowała. Jej ojciec mógł jej podać leki dopiero z rana, ponieważ apteka znajdowała się w innej części miasta, a łódka w nocy nie kursowała. Gdy Julian dowiedział się o chorobie ukochanej strasznie się zmartwił. Lekarz poradził, że Marianna musi przyjmować dwa zastrzyki dziennie: jeden z rana, a drugi wieczorem. Jednak w tym przypadku również był problem, ponieważ pielęgniarka mieszkała w tej drugiej części miasta. Julian postanowił pomóc ukochanej, udał się do Rady Miasta z prośbą o wybudowanie mostu łączącego obie części Świdnicy. Niestety miasto nie posiadało pieniędzy, żeby od razu zbudować żelbetonowy most, który wytrzyma codzienne użytkowanie przez ludzi, bydło, powozy, ale zgodzili się na przyjęcie jeszcze jednego przewoźnik, który ułatwi przemieszczanie się mieszkańcom w godzinach popołudniowych i wieczornych. Julian rozmyślał w jaki sposób może zebrać taką ilość pieniędzy, aby wystarczyło na most. Ale w końcu wpadł na świetny pomysł, na który przystał burmistrz miasta. W kościele ogłoszono zbiórkę pieniędzy, zorganizowano festyn, z którego dochody były przekazane na budowę mostu. Uzbierał się kwota, która idealnie wystarczyła na budowę mostu. Upragniony most powstał w tydzień czasu, a mieszkańcy już nigdy nie mieli problemu z przedostaniem się na drugą stronę miasta.

Opracowano na podstawie www.mojemiasto.swidnica.pl artykuł P. Studnicki

 

Legenda o Aptece Pod Bykami

Dawno temu, tam gdzie znajduje się obecnie Apteka Pod Bykami, odbywały się słynne targi bydła. Handlowano bydłem, jedni kupowali, inni sprzedawali do hodowli lub na rzeź. Jednak pewnego razu zwierzęta zaczęły chorować na paskudną chorobę . Targi bydła cieszyły się coraz mniejszą popularnością, ponieważ nikt nie chciał kupić chorego bydła, a tym samym handlarze byli bez pracy i żyli w biedzie. Na drugim końcu Świdnicy żył pewien aptekarz Franciszek, który posiadał swoją małą aptekę. Miał on bardzo wielkie serce, kochał pomagać ludziom, często nie brał od mieszkańców zapłaty za leki. W obliczu choroby bydła bardzo chciał wymyślić lekarstwo, które by je uzdrowiło. Podejmował wiele prób i testował lekarstwa na jednym z chorych byków. Wszyscy przestali już wierzyć, że uda się pokonać chorobę. Jednak byk z dnia na dzień czuł się lepiej, aż całkowicie wyzdrowiał. Lekarz podał lek wszystkim chorym zwierzętom. Epidemia przeszła! Kupcy zachwycenie lekarstwem Franciszka postanowili mu się odwdzięczyć. Na jego cześć postawili na miejscu gdzie odbywały się Targi Bydła aptekę z wmurowanymi w narożnikach pierwszego piętra naturalnej wielkości sylwetkami byków z prawdziwymi rogami. Aptekę tę nazwano "Apteką pod Bykami" a jej właścicielem został skromny aptekarz Franciszek. A Targi Bydła odbywały się znowu, ale już na obrzeżach Świdnicy.

Opracowano na podstawie www.mojemiasto.swidnica.pl artykuł P. Studnicki

 

Legenda o dziku w herbie świdnickim

Dawno temu, gdy w Świdnicy panował dobry i wspaniałomyślny władca Bolko I , w piwnicy domu przy ulicy Trybunalskiej pojawił się gryf. Był on cały czerwony, posiadał skrzydła, ogon i ostre pazury. Gdy był spragniony i zły drapał napotkane osoby swoimi szponami, natomiast gdy był głodny wychodził z groty i wspinał się na dachy pobliskich domów, zrywał piorunochrony a następnie je połykał. W czasie burzy, gdy gromy ciskały w niego, dodawały mu w ten sposób mocy i siły. Ludzie mieli już dość gryfa, ponieważ za dużo ludzi leżało już przez niego w szpitalu, a dzieci nie mogły spać po nocach, dlatego też za wszelką cenę chcieli go zgładzić. W podziemiach Ratusza mieszkał wówczas czarny dzik. Był on dobry, a mieszkańcy się go nie bali. Postanowił więc im pomóc i pokonać gryfa. Usłyszawszy tę wspaniałą wiadomość Bolko I tak się uradował, że obiecał dzikowi złotą koronę i dożywotni zapas jedzenia. Na drugi dzień dzik udał się na ulice Trybunalską i po krótkiej wymianie zdań między dzikiem a gryfem rozgorzała walka. Wściekły gryf i z całej siły uderzył dzika w głowę. Dzik bardzo się zdenerwował i zaatakował gryfa. Gryf nie spodziewał się takiego odwetu i nieprzygotowany przewrócił się na wielki kamień i rozciął sobie czoło. Wstał po chwili jednak i chciał pazurami podrapać przeciwnika, ale dzik był sprytniejszy i swoje kły wbił w szyję potwora. Ostatnimi siłami gryf pazurem ugodził dzika w brzuch i przewrócił się na bruk. Po długiej i ciężkiej walce został pokonany. Dzik leżał ranny obok niego i skamlał z bólu. Nad ranem ludzie znaleźli rannego dzika i zanieśli go do jego podziemi, Dziękowali mu przy tym ogromnie. Bolko I dotrzymał słowa danego dzikowi i wręczył mu złotą koronę. Na pamiątkę tamtych zdarzeń Świdnica posiada dzisiaj herb z dwiema koronami, dzikiem i gryfem.

Opracowano na podstawie www.mojemiasto.swidnica.pl artykuł P. Studnicki

Atrakcje turystyczne

12

Restauracje

14

Hotele

10